Marian Dąbrowski. Magnat prasowy.
1006
post-template-default,single,single-post,postid-1006,single-format-standard,bridge-core-3.0.9,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,qode-theme-ver-29.7,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,qode-wpml-enabled,wpb-js-composer js-comp-ver-6.13.0,vc_responsive

Marian Dąbrowski. Magnat prasowy.

Późniejszy wielki wydawca i twórca nowoczesnego polskiego koncernu medialnego urodził się 27 września 1878 r. w Mielcu (wówczas w Austro-Węgrzech), w niezamożnej rodzinie inteligenckiej. Jego ojciec Franciszek był urzędnikiem sądowym. Matka Apolonia prowadziła dom i opiekowała się dziećmi, a było ich sześcioro. Wobec skromnych warunków życia, Marian bardzo szybko nauczył się, jak zarabiać na własne wydatki i dalszą naukę. Najczęściej zarabiał sprzedając artykuły papiernicze, pocztówki i wizerunki świętych. Dzięki zdobywanym samodzielnie środkom mógł opłacić członkostwo w Towarzystwie Sportowym „Sokół”, a wkrótce związać się czasopismem sokolskim – „Przeglądem Gimnastycznym”. W 1900 r. redakcja powierzyła młodemu entuzjaście dział sportowy periodyku. Był to początek wielkiej prasowej kariery Dąbrowskiego. W latach 1903–1907 podjął on studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, jednocześnie pracując jako nauczyciel wychowania fizycznego w gimnazjum im. Króla Jana III Sobieskiego. Jednak działalność pedagogiczna nie była mu pisana. Po czterech latach powrócił do dziennikarstwa. Zatrudnił się w tygodniku „Ilustracya Polska” oraz podjął współpracuję z prasą codzienną – „Nowiny. Dziennik Ilustrowany dla Wszystkich” i „Nowiny dla Wszystkich”. Wkrótce związał się z posażną panną Michaliną Dobijówną. Dzięki pieniądzom teściów mógł wtedy przystąpić do spółki „Postęp” wydającej prawicowy dziennik „Głos Narodu”. W latach 1908–1910 Marian kierował redakcją tego pisma. Sukcesy zawodowe ośmieliły go do kolejnego ważnego kroku – pod koniec 1910 r. zainwestował wszystkie posiadane środki w nowy dziennik: „Ilustrowany Kuryer Codzienny”, który sprzedawał się w wysokim jak na ówczesne warunki nakładzie 180 tysięcy egzemplarzy. Gazeta o objętości 16 stron przypominała układem i stylem główny dziennik wiedeński „Kronen Zeitung” i lwowski „Wiek Nowy”. Treść obficie ilustrowała grafika, a teksty często opatrywane były specjalnie zamawianymi rysunkami. Redakcja IKC mieściła się w Pałacu Spiskim na krakowskim Rynku, a nakład pierwszego wydania wynosił 20 tysięcy egzemplarzy. Dzięki najnowszej wówczas technologii druku (maszyny rotacyjne o wydajności 10-14 tys. egzemplarzy na godzinę) gazeta mogła zamieszczać w porannym wydaniu najświeższe, nadesłane jeszcze nocą informacje. Dystrybucję gazety ułatwiał samochód – zakupiony specjalnie w celu jak najszybszej dostawy świeżych egzemplarzy pisma na dworzec kolejowy, do hoteli i lokali gastronomicznych. Redakcja zatrudniła stałych korespondentów z Wiednia i Lwowa codziennie informujących telefonicznie o najważniejszych wydarzeniach w stolicach Austro-Węgier i Galicji. Te śmiałe inicjatywy 32-letniego Dąbrowskiego ściągnęły na niego gniew nie tylko konkurencji, lecz także współudziałowców, którzy nie doceniali „nieuzasadnionej rozrzutności” młodego przedsiębiorcy. Czasopismo reklamowało się jako neutralne politycznie w redakcyjnym artykule, zamieszczonym w debiutanckim numerze gazety:

Ilustrowany Kuryer Codzienny nie wywiesza żadnego sztandaru politycznego czy partyjnego, lecz niemniej jego żądania nie będą pozbawione wielkiej doniosłości, gdyż mają na celu wychowanie tysięcznych rzesz polskiego czytelnika, a tem samem niesienie uświadomienia w szerokie sfery polskiego społeczeństwa. Dlatego zdala stojąc od wszelkich walk politycznych i klasowych – Ilustr. Kuryer Codzienny będzie w całem tego słowa znaczeniu dziennikiem bezpartyjnym, a temsamem jedynym prawdziwie niezawisłem pismem codziennym w kraju”. [zachowana ortografia oryginału]

W praktyce trudno było jednak utrzymać całkowite niezaangażowanie IKC. W 1912 r. okazało się bowiem, że współudziałowcem Dąbrowskiego został szef Stronnictwa Ludowego Jan Stapiński, który miał ponoć zainwestować pieniądze z funduszu partyjnego. IKC w najbliższej kampanii wyborczej otwarcie poparł ludowców. Marian Dąbrowski pozostał wierny swoim politycznym partnerom już w niepodległej Polsce reprezentując w Sejmie Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast”.

W czasie Wielkiej Wojny (1914-18) IKC otwarcie wspierał nurt niepodległościowy i legionowy, co przyniosło represje ze strony władz austriackich. Gazecie uznanej za „politycznie podejrzaną” groziło nawet trwałe zamknięcie. Rozpad państwa Habsburgów ocalił czasopismo i jego redakcję, a „Kurier” od pierwszego dnia niepodległości Polski włączył się w nurt państwowotwórczy.

Nieprzyjazna lewicy optyka artykułów IKC przyniosła nawet fizyczny atak radykalnych członków PPS na siedzibę redakcji. Dąbrowski próbował wówczas sił jako polityk zakładając Polskie Stronnictwo Republikańskie z siedzibą w redakcji i ubiegając się o wybór do Sejmu. Niepowodzenie przy urnach skłoniło wydawcę do kandydowania w kolejnych wyborach z ramienia „zaprzyjaźnionego” stronnictwa PSL-Piast. Mandat poselski, zdobyty wówczas, Dąbrowski utrzymał aż do 1935 r. Nie zdobył jednak sławy jako parlamentarzysta koncentrując się głównie na sprawach zawodowych.

W tym okresie IKC był u szczytu powodzenia, gdyż Dąbrowski konsekwentnie budował własny koncern prasowy dzięki inwestycjom w istniejące już struktury i tworzeniu nowych filii terenowych. Powstało ich ogółem 11, z których największe działały w Łodzi, Lwowie, Katowicach, Zakopanem, Toruniu i Warszawie. W 1927 r. IKC wykupił lwowską „Nową Reformę”. W 1925 r. sztandarowy dziennik Dąbrowskiego osiągnął nakład 100 tysięcy egzemplarzy. Podstawowej treści pisma towarzyszyły specjalistyczne dodatki, a przygotowywano ich wiele (m.in. „Kurier Literacko-Naukowy”, „Dodatek Tygodniowy”, „Kurier Sportowy” czy też „Kurier Filmowy”).  W 1922 r. koncern Dąbrowskiego nabył w Krakowie duży dom towarowy na rogu ulic Wielopole i Starowiślnej, nazywany od tej pory „krążownikiem” lub „Pałacem Prasy”.

W 1924 r. zaczął się ukazywać bogato ilustrowany zdjęciami tygodnik „Światowid”. Periodyk ten wyprzedzał swoje czasy, był bowiem prekursorem magazynów ilustrowanych, które zyskały popularność dopiero dekadę później. Ponieważ krajowe drukarnie nie mogły spełnić wymagań technicznych wydawcy, tygodnik przez kilka lat drukowany był w Austrii. Na potrzeby „Światowida” Dąbrowski założył specjalistyczną agencję fotograficzną, która niemal zmonopolizowała rynek fotografii prasowej w Polsce. Liczne ocalone z wojny zdjęcia z zasobów „Światowida” są obecnie cennym źródłem ikonograficznym dla badaczy przeszłości. W kolejnych latach Dąbrowski „szedł za ciosem” podejmując kolejne inicjatywy wydawnicze: „Kalendarz IKC” (od 1927 r.),  tygodnik „Na szerokim świecie” (1928 r.),  pismo humorystyczne „Wróble na dachu”, (1930 r.)  i tygodnik sportowy „Raz, dwa, trzy…” (1931 r.). Ofertę prasową uzupełniał dziennik popołudniowy „Tempo Dnia” (1933 r.).

Szczególne miejsce w dziejach prasy polskiej zyskał inny tytuł koncernu Dąbrowskiego: „Tajny Detektyw – Ilustrowany Tygodnik Kryminalno-Sądowy”. Pismo przyciągało czytelników sensacyjną treścią, jak i dopracowaną oprawą graficzną publikowanych materiałów. W tygodniku prezentowano słynne afery kryminalne, nie tylko aktualne wówczas, ale także znane z historii. Korespondenci „Tajnego Detektywa” uczestniczyli nieraz wraz z ekipą policyjną w tropieniu przestępców. Niektóre tematy, publikowane na łamach TD, jak śledztwo i kontrowersyjny proces oskarżonej o mord lwowianki Rity Gorgonowej, czy pościg za  grasującymi na Rzeszowszczyźnie bandytami Bykiem i Maczugą budziły ogromne emocje u czytelników.

Mimo bezsprzecznego sukcesu komercyjnego (sprzedawano do 300 000 egzemplarzy pisma!), Dąbrowski postanowił w roku 1934 r. przerwać publikację „Tajnego Detektywa”. Przychylił się bowiem do zdania krytyków periodyku, wskazujących, że rozpowszechnianie brutalnych szczegółów z życia świata przestępczego może mieć negatywny wpływ na młodzież. Podobno twardym biznesmenem wstrząsnął związek lektury pisma z samobójstwem młodej kobiety, a także liczne przypadki znajdowania egzemplarzy „TD” wśród osobistych rzeczy aresztowanych przez policję przestępców.

Sukcesu komercyjnego „Tajnego Detektywa” nie powtórzył plotkarski tygodnik „As”, który zastąpił sensacyjnego poprzednika w ofercie koncernu Dąbrowskiego. Nowe pismo, opisujące wydarzenia z życia szeroko rozumianych elit społecznych zyskało zwolenników, osiągając nakład ponad 50  tysięcy egzemplarzy

W roku 1932 grupa wydawnicza Mariana Dąbrowskiego wyceniana była na 1,5 miliona dolarów. Koncern zatrudniał 1400 pracowników i wydawał, oprócz „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”, pięć ilustrowanych tygodników w ogólnym nakładzie 200 tysięcy egzemplarzy.

„Król polskiej prasy” poza pełnieniem obowiązków posła na Sejm był także przez szereg lat krakowskim radnym samorządowym.

Dorobiwszy się pokaźnego majątku, Dąbrowski nie był patologicznym skąpcem. Dziennikarze zatrudnieni w jego pismach wynagradzani byli stałymi, dobrymi pensjami, a nie zwyczajową „wierszówką” (honorarium zależne od objętości publikowanych tekstów). Fundował nagrody dla początkujących malarzy i dofinansował budowę nowej siedziby Muzeum Narodowego. W roku 1925 ufundował realizację projektu Pomnika Nieznanego Żołnierza w kolumnadzie Pałacu Saskiego. Wspierał założycieli Teatru Bagatela,  postulował podjęcie prac badawczych Kopca Krakusa. Przez wiele lat należał do Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, od 1927 r. wybrany został do władz, a w 1935 r. został jego prezesem. Był także członkiem Towarzystwa Oratoryjnego oraz Towarzystwa Operowego. Promował rozwój sportu od 1922 r. organizując Bieg Okrężny o puchar IKC-a, zawody kolarskie na trasie Kraków–Katowice–Kraków, interesował się sportem motocyklowym i samochodowym. Za popularyzację turystyki tatrzańskiej w roku 1931 uzyskał honorowe obywatelstwo Zakopanego.

Dzięki posiadanemu majątkowi, wpływom politycznym i legendzie „self-made mana”, który w amerykańskim stylu doszedł od ubóstwa do bogactwa, Marian Dąbrowski za życia był postacią legendarną. Rozgłos służył mu i odpowiadał, nie stronił więc od umiejętnej autopromocji. W wydawanych przez siebie tytułach często pojawiał się na fotografiach wykonywanych podczas uroczystości, oficjalnych obchodów czy towarzyskich spotkań z najważniejszymi dygnitarzami Polski. Chętnie otaczał się gwiazdami filmu, kultury i sportu. Przyjaźnił się również ze słynnym tenorem, Janem Kiepurą. Śpiewak miał nawet zostać zięciem Dąbrowskiego, lecz jego jedyna córka Jadwiga wybrała innego. Henryk Paschalski, oblubieniec dziedziczki fortuny prasowej został – a jakże –  zatrudniony na dyrektorskiej posadzie przez teścia.

Prasa Dąbrowskiego nie unikała zaangażowania w sprawy zagraniczne, będąc nieoficjalnym wyrazem rzeczywistych sympatii politycznych rządu II RP, oficjalnie zobowiązanego do zachowania neutralności wobec konfliktów międzynarodowych lat trzydziestych. Podczas wojny włosko – abisyńskiej w IKC pojawiały się komentarze sprzyjające polityce Rzymu. Podobnie w okresie hiszpańskiej wojny domowej dziennik prezentował opinie przychylne powstańcom antykomunistycznym generała Franco. Ambasada  Królestwa Italii w Polsce doceniła wsparcie medialne ze strony Dąbrowskiego, nagradzając magnata prasowego wysokim włoskim orderem państwowym. Prorządowa optyka periodyków koncernu znalazła wyraz w przyjęciu optyki antyniemieckiej, gdy III Rzesza przystąpiła do wywierania rosnącego nacisku na Polskę. W odwecie za antyhitlerowskie komentarze prasowe, w czerwcu 1939 r. berlińskie władze zakazały sprzedaży IKC w Niemczech. Prasa Dąbrowskiego propagowała ofiarność na rzecz Fundusz Obrony Narodowej. Aby zachęcić czytelników do udziału w akcji konkretnym przykładem, pracownicy wydawnictwa wiosną 1939 r. zgromadzili ze swoich składek sumę 130 tysięcy złotych na rzecz obrony kraju. W tym czasie na łamach dziennika zainicjowano zapisy kandydatów na „polskich kamikadze” – legendarne Żywe Torpedy. Zgłaszający się mieli w razie wojny wypełniać samobójcze misje bojowe. W kolejnych numerach pisma ukazywały się imienne listy ochotników, często osób bardzo młodych, niekiedy z powodu niepełnosprawności niezdolnych do służby wojskowej, lecz pragnących poświęcić życie w obronie Ojczyzny.

 

Wrzesień 1939 r. zastał Mariana Dąbrowskiego we Francji. Wybuch II wojny światowej przyniósł tragiczny kres istnienia jego prasowego imperium. Pracownicy pozbawieni kierownictwa i źródeł finansowania musieli szukać innych zajęć. Majątek firmy zajęli okupanci.

Były „król polskiej prasy” zmarł w zapomnieniu i ubóstwie po blisko 20 latach tułaczki emigracyjnej, dokładnie w dzień swoich 80. urodzin. Po latach urnę z jego prochami sprowadzono z USA do Krakowa i złożono na Cmentarzu Rakowickim.

Autor: Piotr Galik

 

 

 

 



Skip to content