Morskie połowy w II RP.
994
post-template-default,single,single-post,postid-994,single-format-standard,bridge-core-3.0.9,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,qode-theme-ver-29.7,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,qode-wpml-enabled,wpb-js-composer js-comp-ver-6.13.0,vc_responsive

Morskie połowy w II RP.

Odzyskanie w wyniku Traktatu Wersalskiego, krótkiego wprawdzie, ale jednak należącego do Polski odcinka wybrzeża bałtyckiego umożliwiło rozwój polskiego rybactwa morskiego. Ryby morskie jako żywność, która nadawała się do konserwacji (wędzenie, solenie, suszenie) cieszyły się powodzeniem już w epoce piastowskiej. W związku z kulturą katolicką należały do obowiązkowego menu podczas postów kościelnych. Rybactwo śródlądowe (rzeki, jeziora) oraz stawy rybne nie pokrywały potrzeb rynkowych, zatem ryby morskie były produktem poszukiwanym. W czasach nowszych odkrycia z dziedziny fizjologii, medycyny i dietetyki wskazały, że mięso rybie jest pożywieniem pełnowartościowym i korzystnym dla zdrowia. Ponadto tzw. „mączka rybna” (suszone, mielone odpady przetwórstwa rybnego) stała się na początku XX w. coraz powszechniej używaną paszą w intensywnej hodowli kur i świń.

Rozwój polskiego rybołówstwa opierał się w nowo powstałej Rzeczypospolitej Polskiej głównie na ludności kaszubskiej. Przed Pierwszą Wojną Światową ludność kaszubska była znacznie biedniejsza i gorzej wyposażona w sprzęt połowowy od ludności niemieckiej.  Po zakończeniu I Wojny Światowej,  po powstaniu państwa polskiego i po dokonaniu zaślubin z morzem warunki życiowe Kaszubów  szybko się polepszały. W roku 1920, gdy Polska obejmowała wybrzeże, mieliśmy około 70 kutrów, z tego motorowych około 55, żaglowych 16. W rękach obywateli polskich narodowości niemieckiej były 44 kutry, a w samym Helu właścicielami 42 kutrów byli Niemcy. Zarejestrowanych rybaków było 936, do tego można dodać około 150 nierejestrowanych. Rybaków narodowości niemieckiej było około 250, z tego w Helu około 180, a reszta w Karwi, Dębkach, Pucku, Gdyni, Orłowie, Kolibkach. Samych łodzi było około 800. Oprócz rybołówstwa, jedna czwarta rybaków zajmowała się innymi zawodami. W roku 1920 powstał Związek Rybaków Morskich.  Stowarzyszenie rozwinęło działalność dopiero w 1922 roku, po powstaniu Morskiego Urzędu Rybackiego (MUR), które doprowadziło do założenia spółdzielni Konsum Rybacki. Przyczyną spadku połowów w latach 1923 i 1924 były szalejące, od jesieni 1923 i cały rok 1924, sztormy, co wyraźnie zaznacza się w połowach w roku 1924.

Istotnym wydarzeniem w okresie międzywojennym było powołanie Morskiego Instytutu Rybackiego (MIR) w dniu 3.12.1928 roku. W roku 1931 po raz pierwszy polscy rybacy zaczęli łowić poza Bałtykiem. MUR skierował pięciu rybaków do Norwegii, a inną grupę do Holandii. Powstało też pierwsze polskie przedsiębiorstwo połowów dalekomorskich Morze Północne Mopól o polskim kapitale w wysokości 51 %. Przedsiębiorstwo posiadało osiem statków pod polską banderą. Rybołówstwo dalekomorskie rozwijało się dynamicznie. W 1938 roku pierwszy polski statek udał się na Morze Barentsa. Powstało nowe towarzystwo połowowe Korab, które otrzymało trzy nowe lugry wybudowane na zamówienie rządu polskiego w stoczni gdańskiej.  Najwyższe połowy polskiego rybołówstwa w okresie międzywojennym osiągnięto w 1936 roku. W roku tym zatrudnionych było ponad 1800 rybaków, mieliśmy 14 lugrów, 178 kutrów, 35 łodzi motorowych, 708 łodzi żaglowo – wiosłowych. Połowy w tym roku wyniosły 23 336 t, w tym na morzu Północnym złowiono 5 060 t śledzia, a na Bałtyku 3 196 t śledzia, 15 080 t szprota (na pierwsze cztery miesiące roku przypadało 12 620 t). Połowy dorsza zwiększyły się o 1 120 t. Połowy dalekomorskie zwiększyły się o 800 t. W dniu wybuchu Drugiej Wojny Światowej stan polskiego rybołówstwa był następujący: zatrudnionych rybaków było 1 900, w rybołówstwie dalekomorskim 240, kutrowym około 670, w łódkowym ponad 1 000. Poza tym w naszym rybołówstwie pracowało ponad 190 rybaków obcokrajowców. Mieliśmy: 9 trawlerów, 20 lugrów, 171 kutrów a  łodzi było około 700, w tym 40 motorowych.

W roku 1920 nie mieliśmy żadnej floty dalekomorskiej, przed wybuchem wojny mieliśmy 29 takich statków. Tego wszystkiego dorobiliśmy się w ciągu 18 lat, a właściwie w czasie ostatnich 10 lat, gdy rybołówstwo przeszło do Ministerstwa Przemysłu i Handlu. W chwili odzyskania niepodległości nie mieliśmy portów, Puck był małym portem i nie był przydatny dla rybołówstwa, Hel – tak, ale ten port był zajęty przez Niemców. Teraz mieliśmy port rybacki w Gdyni, w całym tego słowa znaczeniu, wyposażony w chłodnię rybną, fabrykę lodu, fabrykę mączki rybnej, fabrykę konserw rybnych, nowoczesne wędzarnie. Mieliśmy dwukrotnie więcej rybaków, ale ciągle brakowało nam wykwalifikownych załóg statków dalekomorskich. Dodać należy, że w okresie tym wybudowano jeszcze dwa porty rybackie w Jastarni i Władysławowie. Nie można tu pominąć fachowej kadry, jaka w okresie międzywojennym przyczyniła się do rozwoju rybołówstwa, a byli to: Antoni Hryniewiecki, naczelnik MUR; dr Lubecki, Naczelnik Wydziału Rybołówstwa w Ministerstwie; prof. Siedlecki, największy autorytet naszego rybołówstwa; prof. Bogucki; prof. Demel; prof. Jakubowski; dr Kulmatycki, a z młodszych pracowników to powojenni profesorowie Mulicki, Mańkowski,  Cięglewicz, Zięcik. Nie wolno pominąć tu istotnego wkładu bezimiennych kaszubskich rybaków, który po wybuchu Drugiej Wojny Światowej walczyli na różnych frontach po stronie polskiej i niemieckiej, a po wojnie wracali do swojej Ojczyzny odbudowywać między innymi polski przemysł połowów. Po II Wojnie Światowej zmieniły się granice Polski, w wyniku czego otrzymaliśmy ponad 500 km wybrzeża. Do pracy wróciła przedwojenna kadra i z nową werwą zaczęła odbudowywać to, co wojna zniszczyła.



Skip to content