
14 sie Kiepura z niekiepskim głosem w La Scali.
Ochom i achom nie było końca. Nazwisko polskiego tenora Jana Kiepury było na ustach wszystkich. Utalentowany Polak, który pierwsze kroki stawiał w Sosnowcu, już kilka lat później podbijał Poznań, Lwów i Wiedeń.
Ale to mediolańska La Scala, uznawana za jedną z najwspanialszych na świecie oper, była miejscem prawdziwego spełnienia. Jan Kiepura na scenie muzycznej świątyni wystąpował nie raz. Najpierw, w 1929 roku, zachwycił widzów brawurowym debiutem w „Tosce”. Kolejny udany występ Kiepury to udział w prapremierze opery „Le preziose ridicole” Felice Lattuady pod batutą Artura Toscaniniego. Ponownie pojawił się w La Scali dwa lata później. Wtedy to wybitne wykonanie wymagającej głosowo partii kawalera des Grieux w operze „Manon” Masseneta pod batutą słynnego Victora de Sabaty przyniosło Kiepurze zachwyt widowni i pozytywne recenzje krytyków. Tenor szybko stał się idolem, ale i obiektem westchnień. Polak! Polak na ustach kulturalnych elit! Ten dzień mediolańska śmietanka zapamiętała na zawsze.
Droga na szczyt często jest trudna i wyboista. Nasz król tenorów cierpiał na przewlekłą chorobę gardła i wielu wróżyło koniec jego kariery. Jednak dzięki niezwykłemu talentowi i uporowi, polski śpiewak z Sosnowca stał się bożyszczem opery.